piątek, 17 lutego 2012

Wybory

SŁUSZNE WYBORY???

Dzisiaj uświadomiłam sobie jak bardzo dużo "poświęciłam" w życiu aby zostać mamą. Piszę "poświęciłam" bo sama nie wiem co o tym myśleć. Czasem te poświęcenia są dla mnie powodem do dumy i zadowolenia ale czasem powodem do smutku...
10 lat temu byłam samodzielną młodą dziewczyną mającą dobrą pracę, mieszkanie. Nie wyobrażałam sobie życia bez pracy na etacie, dającej stabilizację i pewność kolejnego dnia. Uwielbiałam moją pracę, cały rytuał. Codzinne szykowanie się, dbanie o siebie aby ładnie wyglądać, codzinne spotkania przy kawie w biurowej kuchni i wysłuchane historie moich koleżanek :) Kiedy pojawiła się moja córeczka cieszyłam się, że doświadczam bardzo dojżałego i świadomego macierzyństwa - zakochałam się w niej po uszy... Jednak pamiętam z jaką radością powróciłam do pracy i cudownie funcjonowałam w dwóch światach: domowym i biurowym. Po pracy wracałam z nową energią do bycia mamą, do domowych obowiązków: prania, gotowania, karmienia.
Podobnie było kiedy powitaliśmy kolejnego członka naszej rodziny - naszego synka.
Nie wiem czy byłam wyrodną matką ale do głowy mi nie przyszło aby być w domu z dziećmi dłużej niż dawał i możliwość urlop macierzyński i wypoczynkowy.
Myślę sobie, że te 8 godzin poza domem dawało mi możliwość regenerowania sił i myślenia o sobie w innych kategoriach niż tylko MAMA.
Oczywiście jestem szalenie duma z bycia MAMĄ ale gdzieś w środku cały czas gubię się w myśleniu o samej sobie: mama, kobieta, żona, kucharka - trochę zbyt dużo tego jak dla mnie.

Tak więc fajnie było mi z tym rozgraniczeniem czasu kiedy byłam Mamą w domu i Moniką w pracy.

Po latach podjęliśmy wspólnie decyzję o zmianie funkcjonowania naszej rodziny.
Kiedy nadszedł czas kiedy dzieci poszły już do szkoły i do przedszkola - nie umieliśmy normalnie funkcjonować pracując oboje na etacie.
Wbrew pozorom nie jest łatwo w dużym mieście, bez pomocy dziadków zorganizować obsługę logistyczną dwójki uczących się dzieci.
Nie chcieliśmy aby nasze dzieci spędzały w przedszkolu i świetlicy czas do godziny 18. Nie wspomnę o czasie chorób i ferii oraz wakacji.

Zgłosiłam się na ochotnika - ja zrezygnuję z pracy.
Nie stać nas jednak na życie z jednej pensji więc otworzyliśmy sklep internetowy. Sam pomysł był bardzo logiczny i prosty: Ja zajmuję się sklepem i dziećmi.
Ogólnie jest super. Nie muszę sie stresować, że spóźnię się do pracy jak zbyt wolno się szykujemy rano. Mogę pozwolić sobie na odwożenie Basi do szkoły o 11 lub 12 jak ma na drugą zmianę. Nie przeraża mnie wizja wakacji i ferii : co zrobić z dziećmi....
Jako MAMA w końcu znalazłam złoty środek .... ale niestety im dłużej funkcjonuję w takim układzie tym bardziej myślę o sobie tylko jako o Mamie. Gdzie jest Monika?

Finał jest taki, że po 10 latach moja rodzina funcjonuje zupełnie poprawnie - udało mi się znaleść złoty środek między pracą a czasem dla dzieci tylko nie umiem w tym poczuć się komfortowo.

Dlaczego tym najpiękniejszym uczuciom zawsze musi towarzyszyć jakieś poczucie rezygnacji z czegoś?
Może tylko ja tak mam?